Na
leśnej ławce siedział starszy pan, którego twarz bogato zdobiły
zmarszczki. Odziany był w białą togę. Skubał zawzięcie dwoma
pozostałymi w szczęce zębami pestki słonecznika, po czym łupiny
rzucał leniwie na ziemię. Te zaś z hukiem i rozbłyskiem piorunów,
ulatywały w powietrze cienką smugą dymu.
– Na
Jowisza! – warknęłam oburzona brakiem poszanowania dla środowiska
i porządku w lesie. – Co pan wyprawia?!
Starzec
wyraźnie mnie ignorował. Przystąpiłam więc bliżej niego,
zasłaniając ciałem słońce, które padało wprost na jego twarz,
zmuszając do mrużenia oczu.
– Nie
pomyliłaś się – Mężczyzna nie bacząc na kindersztubę, drastycznie skrócił dystans rozmowy. – Jam jest Jowisz. A ty
rzuciłaś na mnie swój cień. Zhańbiłaś mnie!
– Lecz się człowieku! – prychnęłam, szykując się do odejścia.
Ku mojemu zdziwieniu zderzyłam się jednak z niewidzialną ścianą.
Tajemna siła nie pozwalała mi oddalić się od ławeczki, na której
siedział starzec.
– Jesteś
moją niewolnicą – Skutecznie podwyższył poziom krążącego we
krwi kortyzolu. – Wolność zyskasz, dopiero gdy wykonasz dwanaście
ciężkich, nadludzko ciężkich prac.
– Licz
się ze słowami! – wrzasnął, a z jego oczu posypały się iskry.
– Bo dołożę kolejnych dwanaście!
– Człowieku!
– mój głos stał się niewiarygodnie piskliwy. – Haruję
od rana do nocy. Dwanaście prac czy sto, nie robi mi żadnej
różnicy. Dawaj tę roboty i miejmy to z głowy. Nie zamierzam
spędzić tu całego przedpołudnia.
– Przynieś
mi kocura!
– Że
co? – Banalność zadania nad wyraz mnie zdziwiła. – Po prostu
kocura?
– Przynieś
mi TEGO kocura.
Natychmiast
oblał mnie zimny pot. Zrozumiałam, że chodzi mu o tutejszego
sierściucha, który toczy pianę po zakażeniu wścieklizną i
straszny od ponad miesiąca dzieci oraz ich rodziców. Starzec był
śmiertelnie poważny. Nie miałam wątpliwości, że jego polecenie
nie jest żartem i w istocie oczekuje, że przyniosę mu kocura.
Bez
zbędnej zwłoki pobiegłam do domu, gdzie, jak doskonale pamiętałam,
na półce lodówki leżał kawał salcesonu, pokrojonego w grube
plastry. Tuż przed Sylwestrem przywiozła go ze sobą teściowa,
licząc, że aromat wybije mi z głowy wegetarianizm. Jakże byłam
jej teraz wdzięczna za ten cenny dar!
Zaledwie
zamknęłam za sobą drzwi, gdy kocur, zwęszywszy wyrób wędlino podobny, przybiegł pod płot.
– A
masz! A masz! – krzyczałam, rzucając w niego plastrami salcesonu.
Kot łapał je już w powietrzu, połykając bez gryzienia. Gdy
objadł się do granic możliwości, zwinął się w kłębek i
zasnął na kępce trawy. Chwyciłam zmiotkę i zagarnęłam zwierza
do kartonu, który już po paru chwilach rzuciłam dumnie pod nogi
Jowisza.
– Co
to ma być? – starzec nie krył zdziwienia.
– Kocur
– odparłam. – Dawaj następne zadanie.
– Żartujesz?
Byłem przekonany, że go nie złapiesz. Nie mam kolejnych zadań.
– To
je wymyślaj! – Traciłam cierpliwość.
– Dobrze
już, dobrze... Co by tu... – Jowisz namyślał się przez dłuższy
moment, nerwowo kręcąc palcami młynka – O! Mam! Uporządkuj
pokój informatyka!
Przyznam, że mocno mnie zaskoczył swoją pomysłowością. Tak się składało,
że mój brat pracował w zawodzie flanelowych koszul w kratę i z
całą pewnością jego mieszkanie dawno nie odwiedził żaden środek
czystości.
Była
jednak na to rada. Gdy tylko wpuścił mnie za próg, pospiesznie
schowałam klawiaturę do torby, wykorzystując moment jego nieuwagi.
Wiedziałam, że nie spocznie, dopóki jej nie znajdzie. Gdy tylko
odkrył braki sprzętowe, zaczął przetrząsać każdy zakamarek
swojego M4, odkładając na miejsce każdą dotkniętą rzecz, by
mieć pewność, że poszukiwania są rzetelne. Po niespełna
godzinie wnętrze lśniło czystością. Wykonałam więc pamiątkowe
zdjęcie i pognałam do Jowisza.
Podczas
mojej nieobecności z pewnością obmyślał treść nowej pracy, bo
gdy tylko stanęłam przed nim, od razu otworzył usta, by wysłać
mnie na kolejną karkołomną misję. Słowa jednak zamarły mu w
gardle, gdy w dali dostrzegł nadbiegającą bestię. Moja
labradorka, szersza niż dłuższa, pędziła ku nam, najwyraźniej
wymknąwszy się przez niedomkniętą furtkę.
– Toż
to Cerber! – Starzec wyglądał na przerażonego.
– Ale...
– Już miałam go uspokoić, ale w ostatniej chwili ugryzłam się
w język.
– Wrota
piekieł stoją otworem!
Gdy bestia dopadła do starca, zaczęła go obskakiwać,
wyczekując zabawy, co on wziął za otwarty atak. Ciskał gromy na
prawo i lewo, na próżno starając się wyeliminować przeciwnika. W
końcu pies chwycił jeden z piorunów zębami. Skacząc wciąż
wokół Jowisza, co rusz zadawała boskim nogom nowe rany.
– Dosyć!
Dosyć! – wrzeszczał błagalnie. – Zaliczam ci wszystkie
dwanaście prac, tylko uwolnij mnie od tego potwora!
– E!
Młoda! Chcesz smaczek? – Moja labradorka natychmiast przestała
skakać. Spojrzała na mnie wyczekująco, czy aby się nie
przesłyszała – Smaczek? – Powtórzyłam, utwierdzając ją w
przekonaniu, że ma niezawodne uszy. Ruszyła pędem do domu,
gdzie, jak była przekonana, czekała pełna miska psich przysmaków.
Jakoś jej potem wynagrodzę to małe kłamstwo.
Zafrapowana
czworonogiem, zupełnie nie zauważyłam, że Jowisz ulotnił się
cichaczem, bez pożegnania. Niestety zabrał ze sobą również TEGO
kocura. Całkiem przypadkowo dowiedziałam się zaledwie kilka
tygodni po incydencie na leśnej ścieżce, że sierściuch opanował
cały Hades, rozstawiając po kątach wszystkie piekielne potwory i
bogów. Zażądał również regularnych dostaw Whiskasa, twierdząc,
że suche powietrze i opary rozżarzonej lawy mają zły wpływ na
kondycję jego sierści.
Ponoć
cały Olimp drży w obawie przed planami rozszerzenia dominacji
kocura...
Ale
to już zupełnie inna historia...
Świetna historia! Naprawdę miło się czytało :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wprawiła Cię ona w dobry nastrój :)
Usuń..ciekawie napisana fajna historia ..podoba mi się, przeczytałam
OdpowiedzUsuńz przyjemnością ;)
- pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję Ci serdecznie za ten pozytywny komentarz. Również pozdrawiam:)
UsuńLubię tutaj zaglądać i czyytać co napisałaś ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy:)
Usuń^_^
UsuńUporządkowałaś pokój informatyka? To niemożliwe!
OdpowiedzUsuńSama nie mogę w to uwierzyć.
UsuńBardzo fajnie napisane - od samego początku można się poczuć, jakby samemu się tam było i brało czynny udział w całej akcji :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :).
Cieszę się, że mogłaś wczuć się w akcję opowieści:)
UsuńWyjątkowo lubię Twoje historie!
OdpowiedzUsuńZawsze do usług:)
Usuńwow podziwiam Cię, dokonałaś czegoś nie zwykłego - porządku, mimo że łatwo nie było.
OdpowiedzUsuńTo było najbardziej karkołomne wyzwanie w moim życiu.
UsuńFajnie się czyta:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejne wpisy również przypadną Ci do gustu. Pomysłów mam pełną głowę:)
UsuńAch, mi też się fajnie czytało :)
OdpowiedzUsuńGrunt to dobrze zacząć dzień:)
Usuńotóż to :)
UsuńSposób na porządek u informatyka możesz opatentować :)))
OdpowiedzUsuńNiezły pomysł. Dzięki Tobie będę milionerką ;)
UsuńGrzeszysz wyobraźnią w każdym wpisie coraz bardziej...Z tym kotem to może byc prawda. Ja takiego białasa dokarmiam i już daje się podrapać za uchem...
OdpowiedzUsuńTo ten sam kot! Uważaj bo opanuje Twój dom i Cię eksmituje. On jedt do tego zdolny. Mówię całkiem serio ;)
UsuńMasz lekkie pióro, przyjemnie się Ciebie czyta. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo samo powiedziała mi nauczycielka w gimnazjum. Wtedy zaczęłam chętniej pisać i pisać i pisać. Jestem jej za to bardzo wdzięczna:)
UsuńŚwietnie napisana historia z polotem i pomysłowością. Ciekawy sposób na informatyka, choć czasami moją oni więcej niż jedna sztukę myszki czy klawiatury. Koty już chyba takie są.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Bardz mi miło:)
UsuńJak film czyta się Twe słowa i zawsze zaskakujaca opowieść... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZobaczyć Mamuśkę na wielkim ekranie - to byłoby coś.
UsuńMasz fajny styl, taki lekki i sympatyczny. Z dużą przyjemnością się czyta Twoje posty ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to się nie zmieni i nadal będę sprawiać Wam przyjemność:)
UsuńJestem mile zaskoczona Twoim blogiem, jestem tu pierwszy raz i...podoba mi się . Życzę weny twórczej i dobrego roku 2020💛
OdpowiedzUsuńWpadaj częściej. Zawsze jesteś tu mile widzianym gościem:)
UsuńBardzo ciekawie i autentycznie napisany tekst. Na pewno będę zaglądała do Ciebie częściej. 😊
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam:)
UsuńŚwietnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńZapraszam więc częściej :)
UsuńIt's a quite place, serenity and beautiful.
OdpowiedzUsuńHappy Sunday.
Wow masz dziewczyno talent. Porwałaś mnie swoją historią. Bardzo fajny post :)
OdpowiedzUsuńI będę porywać częściej:)
UsuńCiekawie napisany tekst. Masz lekkie pióro :) Przyjemnie się czytało. Będę wpadać częściej.
OdpowiedzUsuńPo takich opiniach aż chce mi się pisać więcej i więcej...
UsuńKapitalnie napisana historia :)
OdpowiedzUsuńNawet pisząc dobrze się bawiłam:)
UsuńWspaniale napisane.
OdpowiedzUsuńMoje uznanie.
Niezmiernie mi miło:)
UsuńŚwietnie napisana historia :-)
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę:)
UsuńŚwietnie się czytało!☺
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało. Zapraszam regularnie w każdy piątek :)
UsuńJakbym czytała o przygodach Percego, tyle, że z większym jajem :P
OdpowiedzUsuńWow aż tak? Dzięki! To dla mnie wielki komplement:)
UsuńFajnie się czytało :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że poświęciłaś czas by przeczytać:)
UsuńMi również dobrze czytało się tę historię. Masz lekki styl pisania. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:)
UsuńTrafiłam tu przypadkiem, zaczęłam czytać, lekko mnie zdziwiło: o co chodzi, ale koniec końców, podobało mi się ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie czytając którekolwiek z moich opowiadań po raz pierwszy można się lekko zdziwić ;)
UsuńTo są bajki dla inteligentnych dorosłych. Zauważyłaś ile sobie ilorazu dodałam, jednym tylko zdaniem. Wydaj koniecznie książkę, bo jesteś bezcenna....
OdpowiedzUsuńPlany wydawnicze na ten rok mam dla grupy dzieci szkolnych. W nastepnej kolejności może zacznę pisać dla dorosłych:)
UsuńLekki styl sprawia, że naprawdę dobrze mi się czytało Twój tekst. ;)
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! :)
UsuńLubię historie z zaskakującymi zakończeniami. Chociaż mogłam przewidzieć, że kot będzie górą, ten zawsze wie, jak się ustawić:-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Zdecydowanie koty wiedzą jak szefować. Podstępne bestie;)
UsuńSzukałam Cię, ale gdzieś mi zginęłaś w odmętach sieci. Nareszcie jesteś !!!
OdpowiedzUsuńZnów historia, którą czytam z zapartym tchem ! A propos: mam nawet własne przemyślenia na ten temat. Gdybym ja spotkała tego Jowisza i on zadałby mi tych kilkanaście prac - to pewnie w końcu posprzątałabym w mojej pracowni, bo inaczej to jakoś mi w ogóle nie idzie. Pozdrawiam :))
Jesteś moja wierna czytelniczko i największa motywatorko:) Miło mi Cię znowu widzieć:) A co do posprzatania wlasnej pracowni... Jesteś rekodzielnikiem i próba porządków pewnie skonczyłaby się zaraz na początku bo... "O jaka fajna farba, jaki fajny materiał. Zrobię tylko jedną kartkę i zaraz się biorę za porządki". Artyści tak mają:)
UsuńHa ha ha !!! Dziękuję! Może to dziwnie zabrzmi, ale to, co powiedziałaś jest dla mnie motywujące, by... nie sprzątać :)))
UsuńNo przecież mówią że kot to stworzenie z piekła rodem. Czemu tak? Nie wiem. Zaraz mi się przypomina kot Behemot z Mistrza i Małgorzaty. Fajnie napisane Zaczytana. Ściskam mocno
OdpowiedzUsuńBułhakow wiedział co pisze;)
Usuń