O mnie

Moje zdjęcie
Zaczytałam się do granic możliwości, Zaczytałam się zapominając o czasie. Zaczytałam się do tego stopnia, że sama zaczęłam pisać... Aby pisanie było MOJE stworzyłam własny gatunek literacki: mamuśka fiction. Jest to fantastyka literacka oparta o wydarzenia rozgrywające się w realnym miejscu i których bohaterem jest (nie)zwykła matka, Mamuśką zwana. Czyżby moje alter ego? Agata Christie powiedziała niegdyś, że zmywanie naczyń jest zajęciem tak głupim, że natychmiast rodzi w niej myśli o zabójstwie. Ja zaczęłam chodzić na długie spacery z niemowlakiem...

piątek, 7 lutego 2020

Dzień świstaka

        Porządki wiosenne warto robić w środku zimy.  Dzięki temu unika się huraoptymistycznego nastroju, który pozwala mózgowi sądzić, że właśnie w te wakacje uda się z całą pewnością opasłym udom wcisnąć jakoś w jeansy sprzed ciąży. Bardzo szybko nadzieje te okazują się płonne i oto ciało w rozmiarze 40 nie skurczyło się magicznie do wymarzonego 38 mimo codziennych kąpieli w ukropie.
       W środku zimy depresyjny nastrój trzyma wyobraźnię w ryzach i zdaje się krzyczeć na każdym kroku: Daj se siana kobieto!
       Z takim właśnie nastawieniem przeglądałam kolejne bluzki, swetry i spodnie w pewien lutowy poranek. Nagle ni stąd, ni zowąd, dykta przytwierdzona do tyłu szafy, odsunęła się na bok. No cóż, szafy IKEA znane są z tego, że żyją własnym życiem. Nie takie rzeczy już z nich odpadały.  Jednak już po chwili w powstały otwór wsunęła się głowa, zaraz za nią długa szyja a na samym końcu krępy tułów.






         Pomóż mi   stwór wydał polecenie, wyciągając koślawą rękę w moją stronę. Pospiesznie wciągnęłam go do środka, nie zastanawiając się nawet cóż to za istota. Dziesiątki kursów asertywności poszły na marne.
         A teraz mi powiedz, co robiłeś w mojej szafie?   zapytałam pokrytego szronem gościa. Z lichego odzienia zwisały sople, a skóra była sina od mrozu. – I jak mam to wytłumaczyć mojemu mężowi?
         Ty jesteś Mamuśka? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
       – No... tak – Ze zdziwieniem zmarszczyłam brwi. Czekałam w milczeniu z nieukrywanym napięciem, aż dowiem się jaki interes ma do mnie stwór.
       – Pomożesz mi unicestwić panią Winteriscommingową – stwierdził bardziej, niż zapytał.
       – Kogo?
       – U was pani Zima u nas Winteriscomingowa. Zwał jak zwał. Problem z nią ten sam.
       – O ile mi wiadomo, zima sama zniknie. Trzeba tylko odpowiednio długo poczekać – odparłam zaskoczona – A na razie L4, ciepły koc i maraton z "Na dobre i na złe".
       –  W tym rzecz – Gość podniósł wskazujący palec ku górze – Ona ma wtyki w Ministerstwie Zdrowia. Przysiadła na L4 i tak już czwarty rok bez żadnej kontroli się byczy. My tam zamarzniemy!
       – Ale co ja mogę?
       – Wywabisz świstaka z nory.
       – Że co?
       – Jeśli Winteriscomingowa go zobaczy, zwieje, bo się durna boi zwierza, że ho!
       – To, czemu sami tego nie zrobicie?
       – Bo jesteśmy przemarznięci do szpiku kości i gdy tylko pochylimy się nad świstaczą jamą, złamiemy się wpół.

       Nie wiem, dlaczego dałam się namówić na tę wyprawę z nie wiadomo z kim, nie wiadomo dokąd. Zaczęłam żałować pochopnie podjętej decyzji, gdy tylko znalazłam się w krainie, do której wiodły drzwi mojej szafy. Z każdym wydechem zwiększała się warstwa szronu wokół mojego nosa i na wargach. To było jednak nic, w porównaniu do chłodu, który miałam dopiero poczuć.
       – No dobra, gdzie ten zwierz? – Chciałam mieć tę robotę jak najszybciej z głowy.
       – O tam – to mówiąc, stwór wskazał mi dziurę w ziemi, do której co najwyżej mógł wejść jamnik, a nie persona moich, bądź co bądź, pokaźnych gabarytów. Nie przyszło mi wcześniej do głowy, że mogę napotkać problemy już na samym początku. Skoro jednak nie mogłam wejść na salony wiewióro podobnego, postanowiłam go wywabić podstępem. Zaczęłam więc powarkiwać do otworu, licząc, że przestraszony świstak wyjrzy na zewnątrz zbadać zagrożenie.
       Zamiast jednak oczekiwanego rezultatu, poczułam na karku chłód, jakby tysiące małych, ostrych niczym igły zębów, wbijały mi się w mięśnie. W odległości zaledwie kilkunastu metrów stała nastoletnia dziewczyna w stroju kąpielowym i czapce z daszkiem odwróconym w kierunku pleców, co sprawiało, że wyglądała wyjątkowo zadziornie. Świdrując mnie wzrokiem, wrzuciła sobie wprost do ust miętową gumę do żucia.
       – Winterfreeeeeeeeesh – zasyczała, a jej oddech  zmroził ziemię wokół mnie, co najmniej trzy metry wgłąb.
       Stwór, który mnie tu przywiódł, wraz z gromadką jemu podobnych czmychnęli przerażeni w pobliskie krzaki. Zrozumiałam z kim mam do czynienia, choć wyobrażałam ją sobie, jako dostojną i leciwą panią, a nie smarkulę z metra ciętą.
       – Ty gówniaro ty! – zagadnęłam elokwentnie, jak na dojrzałą osobę przystało.
       – Winterfreeeeeeeeesh – jęknęła ponownie, a ja poczułam jak podeszwy butów przymarzły do podłoża.
       – Ty łachudro jedna! – Wściekłam się nie na żarty. – Moje lakierki!


       Kątem oka dostrzegłam wyłaniający się z jamy zębaty ryjek. Nie czekając aż i ja przemarznę na tyle, by nie móc się schylać zahaczyłam dwa palce o świstacze zęby i nie zważając na targający lichym ciałkiem odruch wymiotny, wyjęłam zwierza jednym zgrabnym ruchem z nory.
      – Sorry mały – szepnęłam w jego ucho, po czym ujęłam za ogon i zamachnąwszy się, wycelowałam nim wprost w panią Winteriscomingową. Widząc lecącego zwierza, szeroko otworzyła oczy z przerażenia. Już miała odskoczyć na bok i uniknąć bezpośredniego kontaktu ze znienawidzonym stworzeniem, gdy ten z całym impetem plasną prosto w jej twarz.   

       Stwór, który mnie tu przywiódł razem z jemu podobnymi, wyskoczyli z krzaków, w których się przez cały czas ukrywali i zaczęli radośnie pląsać rozgrzani powiewem wiosny. Sople zwisające do tej pory z ich brań zaczęły topnieć, a skóra nabierała przyjemnie różowego odcienia. Machała rękoma we wszystkich kierunkach, próbując zrzucić z siebie napastnika. Na nic się jednak zdał ten trud. Świstak jak przywarł do jej głowy, tak najwyraźniej nie miał zamiaru z niej zejść.
       Gdy na ziemię spadła czapka z daszkiem, powiało ciepłym powietrzem. Nie wiadomo skąd pojawiła się druga dziewczynka o figlarnym błysku w oku. Podniosła czapkę i włożyła ją na swoją głowę. Wszystko wokół zawirowało. W zmarzniętej ziemi zaczęły kiełkować przebiśniegi, gałęzie drzew pokryły się pączkami, obok których przysiadły romansujące ze sobą wróble. Świstak zeskoczył z twarzy pani Winterisomingowej i czmychnął do stawu, wokół którego wyrosła soczysta trawa. Wściekła nastolatka spojrzała najpierw na siebie, potem na przed chwilą przybyłą "koleżankę" aż wreszcie grożąc ręką znienawidzonemu ssakowi, wysyczała:
      – Nu, pogodi! Ty mnie słyszu?! Nu, pogodi!
      - Słyszu, słyszu! – odpowiedział w imieniu zwierza radosna dziewczynka, po czym gestem dłoni przegnała panią Winteriscomingową.

    Tymczasem ja nie chcąc zakłócać tej radości oraz za wszelką cenę pragnąc uniknąć konsekwencji dość brutalnego potraktowania świstaka, oddaliłam się niezauważenie.       

       Krążą pogłoski, że od mojej wizyty w przedziwnej krainie, każdego roku organizowany jest rzut świstakiem w panią Winteriscomingową, by ukrócić jej panowanie i przywołać wyczekiwaną wiosnę.

       Ale to już zupełnie inna historia... 

     


     

15 komentarzy:

  1. Przynajmniej do końca lutego wstrzymam się z porządkami w szafie ;)) Lubię Twoje opowieści może troszkę dziwnej treści;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem sympatyczna opowiastka. Mnie od zawsze intrygują szafy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha ha !!! Czytając Twoje opowieści czuję się jak Alicja w krainie Czarów. To moja ulubiona bajka z dzieciństwa, łatwo mi jest zatem wkroczyć do tego tajemniczego świata. Bardzo chciałabym już zamówić u Ciebie książkę… Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro z jednej szafy takie atrakcje, to cóż dopiero z garderoby?

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam to. Mnie znów prześladuje potwór z szafy zwany bałaganem. Co posprzątam to zaraz jest to samo. Ostatnio tyle rzeczy niepotrzebnych poszło z szafy, już nie mówię ile czasu poswięcilam na segregacje i za chwilę znów będę musiała ogarniać. Aż strach myśleć .

    Pozdrawiam serdecznie. Świetne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szafy to sami zło. Im większe tym jest gorzej.

      Usuń
  6. '...ujęłam za ogon i zamachnąwszy się wycelowałam nim wprost w panią Winteriscomingową'. Jak mogłaś?! Naprawdę nie było innego sposobu żeby przegnać Winteriscomingową niż rzut w nią świstakiem?;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był stan wyższej konieczności. Świstak wyszedł z tego bez szwanku... w sumie to nawet mu się podobało ;)

      Usuń
  7. Szafy mają swoje tajemnice... A dzień świstaka ...był film...teksty z tego filmu wracają w myślach do dzisiaj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię wracać do tego filmu. I to nie tylko w porze przedświątecznej.

      Usuń
  8. skąd to ludzie potrafią opowieści wyciągać, to ludzkie pojęcie przechodzi. w lodówce też grzebałaś?

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajna historia a zwłaszcza końcówka :)

    OdpowiedzUsuń

Dzień świstaka

        Porządki wiosenne warto robić w środku zimy.  Dzięki temu unika się huraoptymistycznego nastroju, który pozwala mózgowi sądzić, że ...