W środku zimy depresyjny nastrój trzyma wyobraźnię w ryzach i zdaje się krzyczeć na każdym kroku: Daj se siana kobieto!
Z takim właśnie nastawieniem przeglądałam kolejne bluzki, swetry i spodnie w pewien lutowy poranek. Nagle ni stąd, ni zowąd, dykta przytwierdzona do tyłu szafy, odsunęła się na bok. No cóż, szafy IKEA znane są z tego, że żyją własnym życiem. Nie takie rzeczy już z nich odpadały. Jednak już po chwili w powstały otwór wsunęła się głowa, zaraz za nią długa szyja a na samym końcu krępy tułów.
– Pomóż mi – stwór wydał polecenie, wyciągając koślawą rękę w moją stronę. Pospiesznie wciągnęłam go do środka, nie zastanawiając się nawet cóż to za istota. Dziesiątki kursów asertywności poszły na marne.
–
A
teraz mi powiedz, co robiłeś w mojej szafie? –
zapytałam
pokrytego szronem gościa. Z lichego odzienia zwisały sople, a skóra
była sina od mrozu. – I jak mam to wytłumaczyć mojemu mężowi?
–
Ty
jesteś Mamuśka? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– No...
tak – Ze zdziwieniem zmarszczyłam brwi. Czekałam w milczeniu z
nieukrywanym napięciem, aż dowiem się jaki interes ma do mnie
stwór.
– Pomożesz
mi unicestwić panią Winteriscommingową – stwierdził bardziej, niż zapytał.
– Kogo?
– U
was pani Zima u nas Winteriscomingowa. Zwał jak zwał. Problem z nią
ten sam.
– O
ile mi wiadomo, zima sama zniknie. Trzeba tylko odpowiednio długo
poczekać – odparłam zaskoczona – A na razie L4, ciepły koc i
maraton z "Na dobre i na złe".
– W
tym rzecz – Gość podniósł wskazujący palec ku górze – Ona
ma wtyki w Ministerstwie Zdrowia. Przysiadła na L4 i tak już
czwarty rok bez żadnej kontroli się byczy. My tam zamarzniemy!
– Ale
co ja mogę?
– Wywabisz
świstaka z nory.
– Że
co?
– Jeśli
Winteriscomingowa go zobaczy, zwieje, bo się durna boi zwierza, że
ho!
– To, czemu sami tego nie zrobicie?
– Bo
jesteśmy przemarznięci do szpiku kości i gdy tylko pochylimy się
nad świstaczą jamą, złamiemy się wpół.
Nie
wiem, dlaczego dałam się namówić na tę wyprawę z nie wiadomo z
kim, nie wiadomo dokąd. Zaczęłam żałować pochopnie podjętej
decyzji, gdy tylko znalazłam się w krainie, do której wiodły
drzwi mojej szafy. Z każdym wydechem zwiększała się warstwa
szronu wokół mojego nosa i na wargach. To było jednak nic, w
porównaniu do chłodu, który miałam dopiero poczuć.
– No
dobra, gdzie ten zwierz? – Chciałam mieć tę robotę jak
najszybciej z głowy.
– O
tam – to mówiąc, stwór wskazał mi dziurę w ziemi, do której co
najwyżej mógł wejść jamnik, a nie persona moich, bądź co bądź,
pokaźnych gabarytów. Nie przyszło mi wcześniej do głowy, że
mogę napotkać problemy już na samym początku. Skoro jednak nie
mogłam wejść na salony wiewióro podobnego, postanowiłam go
wywabić podstępem. Zaczęłam więc powarkiwać do otworu, licząc,
że przestraszony świstak wyjrzy na zewnątrz zbadać zagrożenie.
Zamiast
jednak oczekiwanego rezultatu, poczułam na karku chłód, jakby
tysiące małych, ostrych niczym igły zębów, wbijały mi się w
mięśnie. W odległości zaledwie kilkunastu metrów stała
nastoletnia dziewczyna w stroju kąpielowym i czapce z daszkiem
odwróconym w kierunku pleców, co sprawiało, że wyglądała
wyjątkowo zadziornie. Świdrując mnie wzrokiem, wrzuciła sobie
wprost do ust miętową gumę do żucia.
–
Winterfreeeeeeeeesh
– zasyczała, a jej oddech zmroził ziemię wokół mnie, co
najmniej trzy metry wgłąb.
Stwór,
który mnie tu przywiódł, wraz z gromadką jemu podobnych
czmychnęli przerażeni w pobliskie krzaki. Zrozumiałam z kim mam do
czynienia, choć wyobrażałam ją sobie, jako dostojną i leciwą
panią, a nie smarkulę z metra ciętą.
– Ty
gówniaro ty! – zagadnęłam elokwentnie, jak na dojrzałą osobę
przystało.
–
Winterfreeeeeeeeesh
– jęknęła ponownie, a ja poczułam jak podeszwy butów
przymarzły do podłoża.
– Ty
łachudro jedna! – Wściekłam się nie na żarty. – Moje
lakierki!
– Sorry mały – szepnęłam w jego ucho, po czym ujęłam za ogon i zamachnąwszy się, wycelowałam nim wprost w panią Winteriscomingową. Widząc lecącego zwierza, szeroko otworzyła oczy z przerażenia. Już miała odskoczyć na bok i uniknąć bezpośredniego kontaktu ze znienawidzonym stworzeniem, gdy ten z całym impetem plasną prosto w jej twarz.
Stwór, który mnie tu przywiódł razem z jemu podobnymi, wyskoczyli z krzaków, w których się przez cały czas ukrywali i zaczęli radośnie pląsać rozgrzani powiewem wiosny. Sople zwisające do tej pory z ich brań zaczęły topnieć, a skóra nabierała przyjemnie różowego odcienia. Machała rękoma we wszystkich kierunkach, próbując zrzucić z siebie napastnika. Na nic się jednak zdał ten trud. Świstak jak przywarł do jej głowy, tak najwyraźniej nie miał zamiaru z niej zejść.
Gdy na ziemię spadła czapka z daszkiem, powiało ciepłym powietrzem. Nie wiadomo skąd pojawiła się druga dziewczynka o figlarnym błysku w oku. Podniosła czapkę i włożyła ją na swoją głowę. Wszystko wokół zawirowało. W zmarzniętej ziemi zaczęły kiełkować przebiśniegi, gałęzie drzew pokryły się pączkami, obok których przysiadły romansujące ze sobą wróble. Świstak zeskoczył z twarzy pani Winterisomingowej i czmychnął do stawu, wokół którego wyrosła soczysta trawa. Wściekła nastolatka spojrzała najpierw na siebie, potem na przed chwilą przybyłą "koleżankę" aż wreszcie grożąc ręką znienawidzonemu ssakowi, wysyczała:
– Nu, pogodi! Ty mnie słyszu?! Nu, pogodi!
- Słyszu, słyszu! – odpowiedział w imieniu zwierza radosna dziewczynka, po czym gestem dłoni przegnała panią Winteriscomingową.
Krążą pogłoski, że od mojej wizyty w przedziwnej krainie, każdego roku organizowany jest rzut świstakiem w panią Winteriscomingową, by ukrócić jej panowanie i przywołać wyczekiwaną wiosnę.
Ale to już zupełnie inna historia...
Przynajmniej do końca lutego wstrzymam się z porządkami w szafie ;)) Lubię Twoje opowieści może troszkę dziwnej treści;)
OdpowiedzUsuńIm dziwniej tym zabawniej:)
UsuńCałkiem sympatyczna opowiastka. Mnie od zawsze intrygują szafy :)
OdpowiedzUsuńHa ha ha !!! Czytając Twoje opowieści czuję się jak Alicja w krainie Czarów. To moja ulubiona bajka z dzieciństwa, łatwo mi jest zatem wkroczyć do tego tajemniczego świata. Bardzo chciałabym już zamówić u Ciebie książkę… Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńSkoro z jednej szafy takie atrakcje, to cóż dopiero z garderoby?
OdpowiedzUsuńBoję się tam zaglądać...
UsuńZnam to. Mnie znów prześladuje potwór z szafy zwany bałaganem. Co posprzątam to zaraz jest to samo. Ostatnio tyle rzeczy niepotrzebnych poszło z szafy, już nie mówię ile czasu poswięcilam na segregacje i za chwilę znów będę musiała ogarniać. Aż strach myśleć .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Świetne opowiadanie
Szafy to sami zło. Im większe tym jest gorzej.
Usuń'...ujęłam za ogon i zamachnąwszy się wycelowałam nim wprost w panią Winteriscomingową'. Jak mogłaś?! Naprawdę nie było innego sposobu żeby przegnać Winteriscomingową niż rzut w nią świstakiem?;-)
OdpowiedzUsuńTo był stan wyższej konieczności. Świstak wyszedł z tego bez szwanku... w sumie to nawet mu się podobało ;)
UsuńSzafy mają swoje tajemnice... A dzień świstaka ...był film...teksty z tego filmu wracają w myślach do dzisiaj ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wracać do tego filmu. I to nie tylko w porze przedświątecznej.
Usuńskąd to ludzie potrafią opowieści wyciągać, to ludzkie pojęcie przechodzi. w lodówce też grzebałaś?
OdpowiedzUsuńHmm dobry pomysł;)
UsuńFajna historia a zwłaszcza końcówka :)
OdpowiedzUsuń