O mnie

Moje zdjęcie
Zaczytałam się do granic możliwości, Zaczytałam się zapominając o czasie. Zaczytałam się do tego stopnia, że sama zaczęłam pisać... Aby pisanie było MOJE stworzyłam własny gatunek literacki: mamuśka fiction. Jest to fantastyka literacka oparta o wydarzenia rozgrywające się w realnym miejscu i których bohaterem jest (nie)zwykła matka, Mamuśką zwana. Czyżby moje alter ego? Agata Christie powiedziała niegdyś, że zmywanie naczyń jest zajęciem tak głupim, że natychmiast rodzi w niej myśli o zabójstwie. Ja zaczęłam chodzić na długie spacery z niemowlakiem...

piątek, 13 grudnia 2019

Grunt to rodzina

       Kłótnię słychać było z oddali. Nie była to po prostu ostrzejsza wymiana zdań, ale kłótnia, w której trakcie zwykło się skakać sobie do gardeł. Stanęłam przed dylematem, czy zainterweniować, czy może lepiej oddalić się, jakbym o niczym nie miała pojęcia.
       Nie byłabym jednak sobą, gdybym spędziła dzień bez poszukiwania okazji do guza. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie ma najmniejszych szans na dorobienie się paru siniaków, gdyż słowne utarczki rozgrywały się pomiędzy rosnącymi przy sobie trzema brzozami...


       - Dlaczego nam to robisz?! - wrzeszczało pierwsze drzewo, trzepocząc przy tym pozbawionymi liści gałęziami.
       - Ile razy jeszcze będziesz sabotować nasze decyzje?! - Trzęsło się drugie z drzew, niemalże wyrywając korzenie z ziemi.
       - Pseplasam, ale nie wydafje mi się, zebyście miały rafcje - zasepleniło drzewo, rosnące pośrodku.
       Wiedziałam, że sąsiad, wypompowując szambo do rowu, w końcu doprowadzi do katastrofy ekologicznej. Nie przypuszczałam jednak, że nastąpi to już za mojego życia.
       - Drzewa szlachetne tu rosnące, skąd te niesnaski, skąd liście drżące? - Słowa same ułożyły się w zgrabną rymowankę. Moje usta zaczęły żyć własnym życiem, jakbym przeszła kilka nieudanych zabiegów liftingujących. - To, co się dziej, to jakieś czary! Zaraz ucieknę do swej pieczary!
       Drzewa przestały się kłócić i zamarły w bezruchu. Nawet liście zdawały się niezdolne do poruszania na wietrze.
       - Skolo i tak nas usłysała to nie ma co się dłuzej caić - drzewo rosnące pośrodku przerwało krępująca ciszę.
       - No nie wierzę! - warknęło drzewo po prawej.
       - Może obwieść całemu światu, co robimy?! - dodało to z lewej. - Niech się tu wszyscy zlecą i wyrżną nas w pień!
       - Jeśli wasze waśnie nie zastygły jak lawa, może za mą radą zajdzie tu poprawa? Powiedzcież mi tylko tak szybko, jak liść opada, czemuż ma mowa tak dziwnie się składa?
        - Jestem bzosom romantycnom - drzewo pośrodku zaszumiało dumnie resztakami liści  - Psy mnie kazdy mówi jak poeta. Dzięki temu świat piękniejsy jest. Nieprawdas? Miłość zondzi światem!
       - Zamilcz głupia! - Drzewo z prawej najwyraźniej nie przepadało za swoją siostrą. - Staram się, jak mogę, żyły sobie wypruwam, żeby utrzymać notowania giełdowe na odpowiednim poziomie, a ty swoim głupim  zachowaniem wszystko niszczysz! Gospodarka stoi przez ciebie na głowie!
       W tym momencie podbiegł makler w skrojonym na miarę garniturze i rozczochranych włosach. Przylgnął do kory i przez chwilę nasłuchiwał. Gdy skończył, pokiwał ze zrozumieniem głową i wyjąwszy z teczki zestawienie akcji, zakreślił kilka pozycji, notując przy nich "sprzedać" lub "kupić". Gdy skończył, rozejrzał się dokoła, czy nikt go nie obserwuje, po czym oddalił się pospiesznie najwyraźniej zadowolony.
       W tym czasie brzoza romantyczna zaczęła w dość niecodzienny sposób falować gałęziami, przypominając nieco wodorosty, kołysane przez ruch morskich fal.
       - Ona znowu to robi! - krzyknęło drzewo z prawej.
       - Przestań wreszcie! - błagało drzewo po lewej. - Myślisz, że mało wysiłku wymaga, by ustalić system zarządzania państwem? Czemu tak nas bojkotujesz?
       - Pses wase giełdy i wase polityki ludzie psestali się kofchać! - Brzoza romantyczna aż trzęsła się z emocji - Gdyby wsyscy kielowali się miłofscią, cały świat wyglądałby lepiej! Nie byłoby wojen i ksywdy!
        - Szlachetne lignum jak was niegdyś zwali, czy wam mam pomóc, czy się oddalić?
        Przez chwilę drzewa najwyraźniej się wahały, czy mogą mi, jako przedstawicielce rasy ludzkiej zdradzić swój sekret.
       - Bo widzisz - zaczęło drzewo po prawej - Odpowiadamy za kontrolowanie giełdy i systemu rządów, a nasza siostra za funkcjonowanie sygnalizacji świetlnej. Niestety, jak się domyślasz, żaden makler nie jest w stanie o czasie sprzedać bądź kupić akcji, ani też żaden polityk nie zdąży zrealizować kampanii, jeśli nie będzie w stanie dojechać na miejsce o czasie. A ta tutaj - przerwała i z pogardą rzuciła liściem w brzozę romantyczną - ciągle bawi się sygnalizacjami świetnymi, tworząc takie korki w miastach, że żadna z naszych decyzji nie może zostać wykonana terminowo.
       - Dać wiary nie mogę w to, com usłyszała. Światem rządzi przyroda? Nigdy się tak nie bałam!
       - Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo wypieracie ten fakt ze świadomości. Tak naprawdę doskonale zdajecie sobie z tego sprawę. Przecież nawet piosenka o tym powstała: światem zaczęła rządzić jesień, topi się w żółci i czerwieni. To kolory waszego systemu pieniężnego sprzed denominacji...
       - Prawdę rzeczesz, choć wciąż jestem w szoku. Nie wiem, czy coś mogę zrobić w tym amoku...
       - Możesz podciąć jej korzenie - szepnęło ledwie słyszalne drzewo po lewej. Najwyraźniej metody świata polityki nie są mu obce.
       Widać było, że dwie pozostałe siostry są mocno zszokowane brutalnością, jaką epatowała  trzecia z nich. Nawet ja, mimo upodobań do pełnego premocy rozwiązywania wszelkich konfliktów, poczułam, że jest w tym coś szalonego.
       Tymczasem w oddali tuż nad horyzontem dało się zauważyć dziwnie gęstą, kotłującą się masę, która w zadziwiająco szybkim tempie zbliżała się do nas. Dopiero gdy znalazła się w odległości niespełna stu metrów, zrozumiałam, że nie nie jest to nietypowe zjawisko pogodowe, ani tym bardziej paranormalne, lecz chmara dzięciołów. Gdy obsiadły gęsto, jeden przy drugim, wszystkie trzy drzewa, ciężko było dostrzec choćby fragment kory.
       - W imieniu Rzeczpospolitej Dzięciolej ogłaszam, że wymiękamy, obserwując wasze zachowanie - zaśpiewał przywódca stada - Przez wasz kłótnie zapanował totalny chaos uliczny w miastach i na ich peryferiach. Ilość spalin emitowana w korkach jest tak wielka, że żaden z nas nie może spokojnie postukać w drzewo, nie ryzykując nagłej utraty przytomności. Nawet pogotowie nie jest w stanie dojechać na czas, by udzielić naszym braciom pomocy.
       - Ach dzięciole, dzięciole, ukróć wreszcie te swawole. - Poczułam nową nadzieję, na rozwiązanie brzozowego konfliktu bez konieczności podejmowania działań eksterminacyjnych.
       - Na moją komendę! - Uniósł skrzydło w górę, wyczekująco - Dziób!
       Chmara ptaków jednocześnie wbiła swoje ostre jak szpikulce dzioby w delikatną korę drzew.
       - Auuuuu! - krzyknęło drzewo po prawej.
       - Olaboga! Jak to boli! - jęczało drzewo z lewej.
       - Psestańcie plose! - kwiliło błagalnie drzewo pośrodku.
       - Przestaniemy tylko wtedy, kiedy przysięgniecie nie majstrować więcej w ludzkich sprawkach! - Ptasi przywódca był bezwzględny. - Więc...?
       Nie zamierzał najwyraźniej być pobłażliwym względem drzew, które znacząco przekroczyły swoje kompetencje. Nie słysząc odpowiedzi, już po upływie zaledwie kilku sekund, wydał kolejną komendę:
       - Na moją komendę! Dziób! Dziób!
       - Ajajaj - krzyknęło drzewo po prawej.
       - O rajuśku! - jęczało drzewo po lewej.
       - Plose to strasne! - kwiliło błagalnie drzewo pośrodku.
       - Przysięgnąć bym była na waszym miejscu skora, gdyż w innym wypadku odpadnie wam kora - wtrąciłam się, by ratować obolałe brzozy.
       Na znak przyjęcia warunków, zaproponowanych przez dowodzącego chmarze ptaka, drzewa potrząsnęły potakująco koronami. W jednym momencie dzięcioły poderwały się i odleciały razem ze swoim przywódcą, najwyraźniej zadowolone z szybkich efektów. Na gałęzi pozostały jednak dwa z nich. Wydany został im rozkaz, aby co kilka godzin parokrotnie postukać dziobem w grubsze gałęzie, by przypomnieć brzozom, że nie warto próbować złamać danego słowa. One jednak półszeptem układały już plan, w jaki mogłyby się pozbyć natrętnych lokatorów, ale też, w jaki sposób mogą przejąć całkowitą kontrolę nad światem ludzi.

Ale to już zupełnie inna  historia...

11 komentarzy:

  1. Strasznie mi się dobrze to czytało, piękna historia :)

    codziennyuzytek.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Najfajniejsza brzoza sepleniąca:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna opowieść, czytałam na głos siostrze, ale chyba jeszcze nie zrozumiała tego do końca.

    Pozdrawiam,
    http://klaudia-kowalczyk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, ze czytałaś na głos. Jest mi strasznie miło, że rodzinnie spędzacie czas z moimi opowiadaniami :)

      Usuń
  4. Lubię brzozy za ich wiotkość. Myślałam, że mają skłonność do naginania, a one po takiej szkole życia jeszcze wietrzą spisek...Super historia, a te dzięcioły to majstersztyk!
    Pozdrawiam, dziecko też!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięcioły to było nagłe olśnienie:)
      My również pozdrawiamy:)

      Usuń
  5. Ależ masz fantazję!!!!
    A kłótnia po prostu rewelacyjna!
    Moje uznanie.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kłócące się drzewa, a ja byłam pewna że to wiatr
    Świetna wizualizacja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny znakomity pomysł. Masz fantazje... Jeszcze raz przeczytam jak znajdę chwilę ;) Pozdrawiam Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń

Dzień świstaka

        Porządki wiosenne warto robić w środku zimy.  Dzięki temu unika się huraoptymistycznego nastroju, który pozwala mózgowi sądzić, że ...