O mnie

Moje zdjęcie
Zaczytałam się do granic możliwości, Zaczytałam się zapominając o czasie. Zaczytałam się do tego stopnia, że sama zaczęłam pisać... Aby pisanie było MOJE stworzyłam własny gatunek literacki: mamuśka fiction. Jest to fantastyka literacka oparta o wydarzenia rozgrywające się w realnym miejscu i których bohaterem jest (nie)zwykła matka, Mamuśką zwana. Czyżby moje alter ego? Agata Christie powiedziała niegdyś, że zmywanie naczyń jest zajęciem tak głupim, że natychmiast rodzi w niej myśli o zabójstwie. Ja zaczęłam chodzić na długie spacery z niemowlakiem...

piątek, 20 grudnia 2019

Dziura na dziurze

       Moje dziecko było tego dnia nad wyraz niespokojne. Już od rana pląsało bez przerwy na Humbi-macie niczym Telimena po wyjściu z mrowiska. Starałam się opanować jego cross-fit'owe zapędy, żeby przypadkiem, przetaczając się po kolejnych, nadrukowanych czarno-białych literach, nie wywołał ducha dawno zmarłego dziadka.
       Opanować rozentuzjazmowanego młodego człowieka udało mi się dopiero późnym popołudniem. Wybraliśmy się więc na spacer, gdy słońce znajdowało się już na linii horyzontu, obwieszczając złowieszczo nadejście pory mroku. Nidy dotąd nie przechadzaliśmy się o tak późnej porze, stąd też byłam mocno niespokojna, gdy w drodze powrotnej osnuła nas ciemność.
       Obrazy wokół stawały się niewyraźne i mocno zamazane, jednak tego, co zobaczyłam, nie da się z niczym pomylić... Na środku asfaltowej drogi, jaka wdarła się w sam środek lasu, stepowała grupa młodych mężczyzn, ubranych w elegancie smokingi i meloniki.


       Przypatrywałam się im dłuższą chwilę, zastanawiając się nad osobliwością doboru miejsca treningu, wyczekując na przerwę. Tymczasem tancerze nie przestawali ani na chwile wierzgać, niczym moje dziecko, widząc zawieszoną nad nim zabawkę. Minęło pięć minut, dziesięć, dwadzieścia. Żaden z eleganckich jegomości nie przystanął, by chociaż napić się wody o potrzebie zaczerpnięcia oddechu nie wspominając.
       Stukanie był tak donośne, że wypłoszyło wszystkie zające i sarny. Natomiast w powierzchni drogi, o którą miarowo stukały buty podkute metalową blaszką, zaczęły tworzyć się dziury. Starania jej wykonawcy, wyłonionego w przetargu sto procent ceny, poszły na marne.
       - Przestańcie! - krzyknęłam, martwiąc się o codzienne mojego męża powroty do domu tą trasą - Jeździmy Dacią! Miejcie litość!

        W oddali dostrzegłam mknący samochód z włączonymi długimi światłami. W jednym momencie połowa stepujących jednym susem odskoczyła na prawa stronę jezdni, druga zaś na przeciwną, zatrzymując się z uniesionymi do góry rękoma na kształt serca i usztywnioną prawą nogą, jakby mieli zacząć tańczyć tango. Gdy samochód przejechał, wszyscy ponownie wskoczyli na środek drogi, by na nową zacząć wystukiwać alfabet Braille'a stopami.
       - Czemu to robicie? - próbowała złapać z nimi jakikolwiek kontakt. - Niszczycie drogę!
       - To adwentowa tradycja - ku mojemu zdziwieniu jeden z nich postanowił uraczyć mnie odpowiedzią.
       - Słyszałam o wieńcach adwentowych i adwentowych kalendarzach, ale adwentowe stepowanie jakoś nie obiło mi się o uszy - nie chciałam dać wiary słowom tancerza. Miałam wrażenie, że chce się mnie jak najszybciej pozbyć.
       - Ano tradycja. Z dziada pradziada, począwszy od nieszporów po zmierzch, w dzień Wigilii Bożego Narodzenia tańczymy stepa. Wieńce są passe, a od obżerania się czekoladkami z kalendarzy psują się zęby. Dzięki stepowaniu mamy natomiast silne jak stal uda. - Tu podciągnął wysoko nogawkę spodni na kant, obnażając wyraźnie zakrojone mięśnie nóg, które na próżno starały się ukryć kępy bujnego owłosienia.
       - Ale robicie dziury! Za każdym razem, gdy jadę tą drogą, dziecku się ulewa... A i mężowi po imprezach integracyjnych nie raz się zdarzyło...
       - Jesteś z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta? - Ten sam mężczyzna zaczął przyglądać mi się badawczo.
       - Skąd ten pomysł? - Byłam mocno zdziwiona pytaniem.
       - Oni każdego roku dążą do zaprzepaszczenia tej tradycji. W zeszłym roku, na ten przykład, zaangażowali grupę operatorów spychaczy, by zgarnęli nas z drogi. Innym razem wydelegowali w kilka pługów śnieżnych. To i tak dobrze. Za czasów mego ojca stosowali oprysk szambowozem.

        Wtem wszystko wokół zajaśniało, jakby nagle nastał dzień. Dziesiątki reflektorów, 
rozstawionych w leśnych chaszczach sprawiły, że światło pokonało ciemność. Pomiędzy zaroślami dostrzegłam kilkanaście armat, wymierzonych wprost w pląsających, eleganckich jegomości.


       Bez żadnej komendy nagle wystrzeliły. W powietrzu pociski eksplodowały, uwalniając, znajdujące się w środku siatki. Nim stepujący mężczyźni zdążyli spostrzec co się dzieje byli już uwięzieni, niczym świeżo wyłowione z wody ryby. Spoglądali po sobie wyraźnie zaskoczeni tym, że zostaną zapamiętani przez historię, jako ci, którzy zaprzepaścili tradycję.
       - Ha ha! - zaśmiał się złowieszczo prezes Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta, wyłaniający się z głębokiego rowu. - Koniec z dziurami w drodze! Koniec ze skargami mieszkańców! Spełnił się wreszcie mój sen! Czeka mnie za to wielka nagroda. Prezydent z całą pewnością przyzna mi nowe obrotowe krzesło, a może i nawet świeżusieńkie biurko!
       Zrobiło mi się żal uwięzionych tancerzy. I, mimo że nie znoszę połatanych dróg, to jeszcze bardziej na nerwy działają mi urzędnicy-karierowicze.

       Przypomniały mi się poranne wygibasy mojego dziecka na Humbi-macie. Wiedziałam, że odtworzenie tych dziwacznych ruchów to jedyny sposób, aby rozluźnić ciasno przylegającą do eleganckich panów siatkę. Zaczęłam więc wić się, niczym piskorz, a mężczyźni w melonikach zaczęli mnie natychmiast naśladować. Ponieważ byli bardzo gibcy, dzięki latom treningów, bardzo szybko poczuli, jak swoboda ich ruchów zwiększa się z każdym kolejnym wykonanym wygibasem.
W końcu całkowicie uwolnili się i... znowu zaczęli tańczyć na środku drogi, jak gdyby nic się nie stało.
       - Co wyrabiacie? - krzyczałam zaskoczona ich zachowaniem - Uciekajcie, póki czas!
       - Musimy kontynuować tradycję - wrzasnęli razem, jakby było to ich zawołanie rodowe. - Dołącz do nas!
       Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle ocknął się z letargu prezes Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta:
       - A co mi tam! Niech mnie porwie bożonarodzeniowy duch! - to powiedziawszy, wskoczył pomiędzy stepujących elegantów i wraz z nimi zaczął wybijać regularny rytm lakierkami.
       Obawiając się, że i mnie udzieli się świąteczna atmosfera, pospiesznie oddaliłam się, zostawiając za sobą pląsających jegomości, których szeregi dzielnie zasilił ważny urzędnik.

       Z plotek, jakie dotarły do mnie nazajutrz, dowiedziałam się, że prezes przygotowuje kolejną zasadzkę, lecz na tyle nieskuteczną, by móc znowu potańczyć pod rozgwieżdżonym niebem. Zaczął nawet rozważać założenie samodzielnej, niezależnej grupy tancerzy, która mogłaby uszkadzać nawierzchnię dróg w pozostałych częściach miasta. Dzięki temu Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta miałby zapewnioną pracę przez długie lata.

       Ale to już zupełnie inna historia.
        
     

43 komentarze:

  1. Zawsze chciałam nauczyć się stepowania, a najbardziej zachwycają mnie umiejętności irlandzkich tancerzy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się marzy taki kurs. Jest w stepowaniu coś magicznego. M.in. właśnie ze względu na ten taniec tak bardzo lubię stare filmy:)

      Usuń
    2. Jotko będąc dzieckiem ja te.ż :D

      Usuń
    3. To już jesteśmy trzy. Może jakiś fanklub? :)

      Usuń
    4. to ja najbardziej lubię stepowanie hiszpańskich tancerek flamenco, to jest dopiero konkretne hard'n'heavy z wysokiego fleka, a nie jakieś tam anemiczne stukawki - pukawki...
      p.jzns :)

      Usuń
    5. p.s. no dobrze... Irlandki wygrywają z Hiszpankami w jednym: że pokażą kawałek ładnej nogi, a te drugie raczej niewiele :)

      Usuń
    6. Mnie się zarówno step irlandzki, jak i hiszpański podoba. Dają powera.

      Usuń
  2. "żeby przypadkiem, przetaczając się po kolejnych, nadrukowanych czarno-białych literach, nie wywołał ducha dawno zmarłego dziadka." - mistrzostwo :-) A na zdjęciu to chyba jedna z armat wymierzonych w pląsających tancerzy, teraz Ci wierzę, że naprawdę spotykają Cię te wszystkie zwariowane przygody :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłaś mieć choć przez chwilę wątpliwości? ;)

      Usuń
  3. Co jadasz, co pijasz? Może to jakaś specjalna dieta wpływa na Twoją nieograniczoną wyobraźnię :) :) Fajna historia! Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, moje też pląsają jakby coś brały... XD Fajnie piszesz! Obserwuję, pozdrawiam i życzę wesołych świąt!^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, obserwując jak moje dziecię wywija nogami, doszłam do wniosku, że gdybym sama tak robiła, moje nogi byłyby jak stal ;)

      Usuń
  5. Jak ja lubię Ciebie czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Świetnie, że znalazłaś czas by tu wpaść w szale przedświątecznym.

      Usuń
  6. Masz niesamowitą wyobraźnię.
    Moje uznanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. ciekawe, co zajrzę tu to jakaś dziura w nawierzchni drogi...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha faktycznie coś w tym jest;) Uroki życia na obrzeżach miasta:)

      Usuń
  8. Taniec na ulicy to zawsze fajna sprawa i czasami do takiego spontanicznego ulicznego tańca wystarczy jeden człowiek. Tu masz fajny filmik;-)
    https://www.youtube.com/watch?v=yvEIMrqZCjc&feature=emb_title

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy był to zaplanowany flashmob czy spontaniczna reakcja tłumu. Jeśli to drugie to zaczynam wierzyć jeszcze bardziej, że w każdym z nas drzemie dziecięca potrzeba zabawy:)

      Usuń
  9. Tak się wczytałam, że aż się wyłączyłam przez ten początek!

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo fajnie napisane:) czyta się samo:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, jeszcze stanę się twarzą kampanii promującej czytelnictwo:)

      Usuń
  11. Wspaniała historia, moja koleżanka umie stepowac :) Ja chciałabym się kiedyś nauczyć tańczyć, ale nie wiem jaki rodzaj tańca, może coś nowoczesnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może koleżanka też kultywuje tę adwentową tradycję? ;)

      Usuń
  12. Haha to już wiem skąd tyle dziur na drogach. Może by tak dać sobie postanowienie noworoczne by nauczyć się stepować do następnego adwentu :P Trzeba pielęgnować tą wspaniałą tradycję. Świetne opowiadanie. Świąteczne w oryginalnym wydaniu :D
    Wesołych Świąt życzę, niech będą pełnie tańca i miłości, spędzone w gronie najbliższych, a w Nowym Roku niech spełnią się marzenia i niech nie opuszcza wena do pisania wspaniałych historii :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję za życzenia. Całą naszą mamuśkową rodziną i Wam życzymy pięknych Świąt i wspaniałych, kolejnych 365 dni:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakby to powiedziec. Nocami staram sie nie walesac, wiec nie mam szans na podobne do twoich przygody, ale … ostatnio dwie dziury w nawierzchni na mojej ulicy odkrylam, czyli wychodzi na to, ze opisani przez ciebie tancerze i tu zawitali.

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubie czytać te twoje opowiastki 😊

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakkolwiek to fikcja, chciałabym zobaczyć takich stepujących mężczyzn na drodze :) To musiałby być całkiem efektowny widok :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Skąd Ci się biorą takie pomysły? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba procentuje ilość książek przeczytanych mi przez rodziców w dzieciństwie :) Wiadomo - czym skorupka za młodu nasiąknie...

      Usuń
  18. Wszystkiego dobrego w nadchodzącym Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wzajemnie:) Oby nie był gorszy niż 2019 :)

    OdpowiedzUsuń
  20. To zdjęcia z matą... Mamy bardzo podobną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka dwustronna? Na jednej są kontrasty czarno-białe z elementami czerwonymi oraz cyfry a na drugiej kolorowe litery ze zwierzętami. Jest super. Teraz służy nam do nauki podporów i obrotów, a później do zabawy z liczbami i literami:)

      Usuń

Dzień świstaka

        Porządki wiosenne warto robić w środku zimy.  Dzięki temu unika się huraoptymistycznego nastroju, który pozwala mózgowi sądzić, że ...