Ale trudno, mus to mus, na spacer iść trzeba, żeby niemowlę nie zarzuciło mi w dorosłym życiu, że to przeze mnie ma niską odporność.
Toczę się więc z wózkiem krok za krokiem... Nie uszłam daleko od domu, gdy w krzaku dzikiej róży coś zaszeleściło, a zaraz potem dało się słyszeć wśród czerwieniejących owoców ciche popiskiwanie:
- Poszedł sobie? - w ślad za głosem zaczęła wyłaniać się spomiędzy liści maleńka istotka. Miała nie więcej niż 10 milimetrów wzrostu.
- Ale kto taki? - udałam, że nie zauważam jej niewielkich rozmiarów. Sama mam niepełne sto pięćdziesiąt centymetrów w kłębie i nie lubię, gdy ktoś zwraca na to uwagę.
- No ten chuderlak.
- Przepraszam, ale nadal nie mam zielonego pojęcia, o kogo ci chodzi.
Filigranowa panienka najwyraźniej uznała, że obiekt jej obaw zniknął, bo choć niepewnie, to jednak odważyła się opuścić kryjówkę na dobre.
- Jestem Centymetróweczka. - oznajmiła, otrzepując sukienkę z kleszczy, które zwęszyły już w niej swoją ofiarę.
- Przed kim tak się chowasz?
- Przed wróżkiem tulipanowym.
- Wróżkiem?
- Niestety, odkąd dotarł i do nas nurt maskulinizmu, wszystkie wróżki męskie zażądały, by traktować ich na równi, więc i nazewnictwo trzeba było dostosować. Ubzdurał sobie, że z pewnością zechcę zostać jego żoną, ponieważ jest bardzo wpływowy - ma pięćdziesiąt tysięcy obserwatorów na Instagramie.
- No to powiem, że czeka cię sława i splendor, że hej!
- Dajże spokój! Żebyś go tylko zobaczyła...
- Ach jesteś moja piękna! - Jakby spod ziemi wyrósł przed nami jegomość podobnego wzrostu co Centrymetróweczka, w czarnym golfie, ostatkami sił powstrzymującym żebra, pragnące najwyraźniej wydostać się spod skóry. Czerwone leginsy opinały się ciasno na udach, sprawiając, że w żyłach krew spowalniała krążenie.
- Chłopie, ty powinieneś heparyną toasty wznosić - nie mogłam się otrząsnąć z szoku, że żylaki mogą mieć rozmiar większy niż bicepsy.
- Milcz podgatunku! - parsknął, nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem - Przybyłem tu po mą przyszłą małżonkę. Bądź mą po dobroci lub odmów i zmuś mnie do użycia siły.
- Obawiam się, że wysiłek, jaki wykonasz, by zamachnąć ręką, może cię zabić. -sarkastycznie spoglądałam na jegomościa, powstrzymując się od śmiechu. - Ta pani nie chce być twoją żoną. Dajże jej spokój.
- Dobrze więc! - Pstryknął palcami i z krzaków wyłonili się łucznicy. Wiedziałam, że jest tu nieopodal klub strzelecki, ale żeby jego członkowie parali się obroną mikrusa w legginsach? Stanęli za nim, tworząc mur nie do pokonania. Naciągając strzały na cięciwę, wymierzyli w moją stronę.
- Ej, ale co ja mam z tym wspólnego? - Zaczęłam dygotać z przestrachu.
- Zatrułaś umysł mej wybranki, Jeśli pozbędę się ciebie, z pewnością mnie pokocha.
Chciałam otworzyć usta, by oponować, jednak słowa zamarły mi w gardle, gdy w szeregu bodyguardów dostrzegłam mego ślubnego.
- Jaja sobie robisz? - warknęłam. - To mi całymi dniami ściemę zapodajesz, że jeździsz do lasu trenować strzelanie z łuku, a tak naprawdę wozisz się z wróżkiem?
Widziałam, że stracił momentalnie pewność siebie. Bał się piekła, które czekać będzie na niego po powrocie do domu. Ja jednak wpadłam już w turbiny trybu "żona" i nakręcałam się coraz bardziej.
- Weź mi tę strzałę sprzed nosa i won z koleżkami, bo do pracy w brudnych koszulach będziesz chodził! - Wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt elegancika. - I odinstaluję ci "Need for Speed'a"!
Wszyscy łucznicy w tym samym momencie opuścili łuki w geście solidarności. Groźba była zbyt poważna, by mogli nadal traktować mnie pobłażliwie.
- Łazisz mi po tym błocie, do domu syfu nanosisz, a ja potem z mopem będę ganiać przez pół dnia! - nie przestawałam trajkotać. - A gdzie czapkę masz? Jesień jest. Przeziębisz się. Kto potem po leki do apteki będzie ganiał? I jeszcze dziecko mi zarazisz. Sam do pediatry będziesz próbował o siódmej rano się dodzwonić. Zobaczysz, jak to jest! Ja żyły sobie wypruwam. Masz - przerwałam by nabrać powietrza i jednocześnie sięgnęłam po dziecko wiercące się w wózku. - Pieluchę mu zmień! Stoisz tu, jak ten kołek, a dzieciak mokro ma!
Nie wypowiadając ani słowa ujął delikatnie dziecko w ramiona i podreptał w stronę domu. Gdy odwróciłam głowę w stronę jego kolegów, umykali już w popłochu przez pole, potykając się co chwila o bruzdy pozostawione przez pług.
- Jak więc mówiłam - zwróciłam się do wróżka całkowicie spokojna, jakby wybuch sprzed kilku minut nie miał w ogóle miejsca. - ta pani nie będzie twoją żoną.
- Ach zacna piękności - Chuderlak w leginsach wpatrywał się we mnie błyszczącymi oczami, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy ewidentne niedożywienie nie wywołało u niego przypadkiem gorączki. - Niech złe licho weźmie Centymetróweczkę. Tyś jest potężna, tyś wielka, tyś mą muzą!
Kątem oka dostrzegłam, że maleńka panienka podśmiechuje się z pozytywnego dla niej obrotu spraw. Ujął ją pod rękę ropuch w czarnym cylindrze i szczęśliwi odeszli w stronę zachodu słońca, gdy tymczasem ja musiałam wysłuchiwać planów matrymonialnych wróżka względem mej osoby.
Ale to już zupełnie inna historia....
Dziękuję za zaproszenie. Z przyjemnością odwiedzę portal:)
OdpowiedzUsuńStrasznie niestały w uczuciach ten tulipanowy wróżek;-)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu.
Mężczyźni...któż ich zrozumie...
UsuńNo no trzeba przyznac,ze pan lubi przepraszam wrózek lubi skakać z kwiatka na kwiatek ;-P
OdpowiedzUsuńHaha! Dosłownie i w przenośni:)
UsuńDokładnie - to określenie pasuje do niego idealnie wręcz :-)
UsuńDziekuję za odwiedziny cieplutko pozdrawiam
No, to masz nowego adoratora :) Czy sie sprawdzi? Przetestuj go dokładnie :)
OdpowiedzUsuńFantastczny tekst!
Pozdrawiam, Pola :)
Tylko jak z takim kurduplem ogarnąć kwestię potomstwa?
UsuńNo kochana, bajki dla dziecka jak znalazł:-) trochę dostosujesz niektóre fragmenty i zbiorek jak sie patrzy...
OdpowiedzUsuńPowoli zamykam projekt wydania książki dla dzieci. Mam nadzieję, że któreś wydawnictwo odważy się we mnie zainwestować. Trzymaj kciuki:)
UsuńTrzymam i daj znać, jak poszło!
UsuńJest ciekawie :D
OdpowiedzUsuńI o to właśnie chodzi:)
UsuńŚwietnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i zapraszam do regularnych odwiedzin:)
UsuńI ten Wróż tak przy mężu do Ciebie uderzał??? A stary co? Tylko stał z boku? Może w następnym odcinku dojdzie do pojedynku :-D
OdpowiedzUsuńHmm... Przy ostatnim wpisie "jotka" zainspirowała mnie do wprowadzenia wątku romansu, a teraz ty wspominasz o pojedynku. To chyba też więc się pojawi w jednym z kolejnych wpisów:)
UsuńLubię czytać Twoje posty :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i dziękuję:)
UsuńWspaniałe !!! Zaczytałam się i... czekam na książkę ( choć moje dzieci są już dorosłe )!!! Czekam ! Dobrego tygodnia !
OdpowiedzUsuńJesteś moim największym blogowym motywatorem do pisania:)
UsuńJest super :-)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć:)
Usuń